Alternatywa dla peelingów | Rękawica do masażu


Nie wyobrażam sobie pielęgnacji ciała bez wykonywania regularnych peelingów. Odkąd stałam się posiadaczką tej rękawicy przestałam wykonywać peeling kawowy, który od kilkunastu miesięcy był nieodłącznym elementem mojej pielęgnacji. Miło jest czasem spróbować czegoś, co nie brudzi łazienki. Zdania o nim nie zmieniam i nadal twierdzę, że jest to najlepszy peeling, a wszystkie drogeryjne zdzieraki mogą się przy nim schować. Rękawica doskonale zastępuje rozmaite peelingi, które nie zawsze okazują się skuteczne, a dodatkowo jest świetnym sposobem na zaoszczędzenie pieniędzy. 



Wykonana jest z szorstkiego materiału, który fantastycznie usuwa martwy naskórek. Możemy używać jej zarówno na sucho i mokro z dodatkiem żelu lub peelingu. Od siebie dodam jeszcze tylko, ze najlepiej jest kupić od razu dwie rękawice i masować ciało obiema rękami. Po jej użyciu skóra jest bardzo dobrze oczyszczona i wygładzona. Dodatkowo jest doskonale przygotowana do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych, a balsamy i olejki wchłaniają się naprawdę szybko. Rezultaty widoczne są szybko, bo już po tygodniu można zauważyć, że skóra jest ujednolicona, napięta i bardziej elastyczna.

Kolejna mięta | Lovely Gloss Like Gel 110


Z lakierami imitującymi efekt żelowych paznokci nie mam dobrych wspomnień. Posiadam kilka w swoich zbiorach, ale ich konsystencja jak i zarówno wykończanie pozostawia wiele do życzenia. Seria Gloss Like Gel wypada znakomicie, a sama aplikacja jest bezproblemowa i przyjemna. Dwuwarstwowe krycie, bez żadnych prześwitów, całkiem szybki czas wysychania i odpowiednia konsystencja to zalety tego lakieru. Odcień to rozbielona mięta, bez żadnych drobinek. Zawiera zarówno zielone jak i niebieskie tony, ale zdecydowanie przeważa tutaj kolor niebieski. W rzeczywistości odcień nie jest tak intensywny jak na na zdjęciach. Jest zdecydowanie bardziej stonowany i zgaszony. Bardzo go lubię przede wszystkim za piękny kolor, wykończenie jak i wytrzymałość.















Absolutny niezbędnik! | Maść ochronna z witaminą A

Nie jest to zupełnie nieznany mi produkt, bo pamiętam go jeszcze z czasów dzieciństwa. Jakiś czas temu odkryłam go na nowo, a uniwersalność stosowania tej maści sprawiła, że na stałe zagościła w mojej kosmetyczce. Jest bardzo tania i możemy dostać ją praktycznie w każdej aptece. Nawilża, koi, regeneruje Jednym słowem, dobra na wszystko!


Wskazania do stosowania: osłaniająco w celu regeneracji naskórka, zmniejsza rogowacenia, złagodzenia stanów zapalnych. Ochronnie przed działaniem szkodliwych warunków atmosferycznych. Stosować miejscowo. Jeden do dwóch razy na dobę, smarować maścią chorobowo zmienioną powierzchnię skóry. W stanach ostrych można stosować kilka razy na dobę. Ochronie nałożyć cienką warstwę maści na powierzchnię skóry narażoną na działanie szkodliwych warunków atmosferycznych.

Maść zapakowana jest w kartonowym opakowaniu, a po otwarciu ukazuje nam się metalowa tubka. Nie przepadam za tego typu rozwiązaniami i dlatego moja maść powędrowała do plastikowego pojemnika. Nie muszę się martwić, że maść wypływa lub co gorsza tubka pod wpływem użytkowania pęka. Za tak niską cenę jestem jednak w stanie wybaczyć niezbyt komfortowe opakowanie i nie będę czepiać się. Jest to bardzo uniwersalny i o szerokim zastosowaniu produkt. Przede wszystkim bardzo dobrze radzi sobie z nawilżeniem różnych partii ciała. Używałam jej zarówno na popękaną skórę dłoni i stóp, przesuszone łokcie, jak i suche skórki na twarzy, zwłaszcza w okolicach nosa. Podobno znalazła też zastosowanie jako krem po opalaniu, ale akurat o tym przekonam się dopiero za jakiś czas. Od czasu do czasu nakładam ją też na całą twarz. Rano skóra jest wygładzona, odpowiednio nawilżona, a drobne wypryski szybciej się goją. Nie zdarzyło mi się żeby maść doprowadziła do zapychania, ale zaznaczam, że na twarz nakładam ją naprawdę sporadycznie. Ma bardzo wiele zastosowań, ale mam wrażenie, że należy do grupy produktów troszkę niedocenionych.

Avon Gel Finish | Roses And Red

Uwielbiam czerwień na paznokciach. I choć ten odcień zdecydowanie zdominował moją kolekcję lakierów to wciąż przybywa mi nowych. Dziś chciałam Wam pokazać lakier Avon z serii "Gel Finish". Niewątpliwą zaletą jest świetna pigmentacja. Już przy jednej warstwie uzyskałam naprawdę dobre krycie. Wprawdzie optymalnie nałożyłam dwie, ale to raczej z kwestii przyzwyczajenia. Aplikacja lakieru jest bardzo przyjemna i bezproblemowa. Lakier nie smuży, a za sprawą wygodne pędzelka malowanie nim to sama przyjemność. Miałam go na paznokciach cztery dni i do tego czasu trzymał się dzielnie, pomimo wykonywania różnych, domowych czynności. Intensywny kolor i niesamowity połysk zachęcają mnie do zamówienia innych odcieni!





Efekt opalenizny w kilka minut | Bielenda Krem CC

Zazwyczaj broniłam się przed tego typu produktami i gdyby nie fakt, że ten CC krem wpadł w moje ręce zupełnie przypadkiem pewnie do tej pory nie zmieniłabym zdania. Dla mnie jest to produkt idealny i jestem nim zachwycona od samego początku. Dzięki niemu moja skóra nabiera zupełnie innego wyglądu i to w zaledwie kilka minut. Odkąd go mam stosuję prawie codziennie, zwłaszcza teraz kiedy na dworze jest upalnie, a moje nogi są białe jak mąka. Podsumowując jest on wielkim odkryciem, absolutnym must have i czymś czego od dawna potrzebowałam!


Innowacyjny, multifunkcyjny krem CC 10w1 to niezastąpiony kosmetyk, który w sposób perfekcyjny łączy właściwości kryjące korektora do ciała i pielęgnacyjne balsamu. Skutecznie udoskonala wygląd skóry, maskuje niedoskonałości, ujędrnia, intensywnie nawilża. Rozświetlające mikopigmenty odbijają światło i błyskawicznie dodają skórze blasku. Lekka, nietłusta formuła szybko się wchłania, nie pozostawiając na skórze tłustego filmu.

Stosowanie: krem wmasować w skórę całego ciała lub miejsca gdzie niedoskonałości są bardziej widoczne np: nogi (tworzy na skórze efekt "rajstop w kremie") , ręce i dekolt. Odczekać aż krem całkowicie się wchłonie, założyć ubranie.


Jest to kosmetyk, który łączy w sobie właściwości balsamu i kryjącego fluidu. Początkowo byłam do niego nastawiona bardzo sceptycznie po moich niezbyt udanych przygodach z samoopalaczami i balsami brązującymi. Krem CC w odróżnieniu od tych produktów przede wszystkim ładnie pachnie, nie wymaga aż tak perfekcyjnej dokładności w trakcie aplikacji i bardzo dobrze zmywa się pod prysznicem. Pomimo tego, że moja karnacja jest jasna, krem bardzo dobrze się do niej dopasowuje i ładnie stapia ze skórą. Odcień jest bardzo trafiony, choć początkowo może wzbudzać zupełnie inne wrażenie. Wchłania się bardzo szybko, nie pozostawiając smug, zacieków ani lepkiej warstwy. Po jego użyciu skóra jest ładnie ujednolicona, nabiera zdrowego kolorytu, bez pomarańczowej poświaty. Rozświetlające mikropigmenty sprawiają, że nabiera ona blasku. Bardzo podoba mi się ten efekt, bo nie jest zbyt przesadzony i nachalny. Sama aplikacja jest bardzo prosta. Najlepiej jest go jednak nakładać stopniowo lub jak kto woli warstwami. Ze swojej strony serdecznie go polecam, zwłaszcza osobom, które nie lubią się opalać i unikają samoopalaczy ze względu na ich specyficzny zapach. Ten kosmetyk z powodzeniem może zastąpić tego typu produkty, a jego niewątpliwą zaletą jest, że zmywa się pod prysznicem.